[OST WINYL] Vampire Hunter D: Bloodlust

Witam po lekkiej i jak zwykle nieplanowanej przerwie. Miałem ostatnio trochę takiego lenia, czy w sumie jak to inaczej nazwać. Wracałem z pracy i nic mi się zwyczajnie nie chciało. Może to wina pogody? Nie ma co gdybać, to minęło. Czas brać się do roboty. Na początek ogłoszenia zakupowe. Moja paczka ciągle leży w urzędzie celnym – mam nadzieję, że zaraz się ruszy i to do mnie, a nie zostanie odesłana do nadawcy. Co się tam tak grzebią, to ja nie wiem. Wielka paczka (no, bez przesady, ale kilka rzeczy zawiera), którą zapowiadałem, dotarła do Polski, więc może nawet w tym tygodniu pojawi się w moich prograch. Ostatnio nabyłem serię, która nawiązuje do moich ostatnich nabytków. Brzmi zagadkowo, bo nie lubię nic zdradzać. W każdym razie kiedyś wam opiszę. Dawno jej nie oglądałem, więc z miłą chęcią sobie powtórzę – kupiłem ją w tak śmiesznej cenie, że do końca się obawiałem, że to jest jakaś ściema, ale sprzedający ma same dobre opinie i słał mi fotki, więc dałem szanse. Czas na nowinki wydawnicze. Waneko z okazji 20-lecia prezentuje nam kolejną pozycję: Utsubora: The Story of a Novelist – Asumiko Nakamury (w twardej oprawie). Chyba sobie nabędę. Anime Ltd uruchomiło pre-order do Mobile Suit Gundam Wing: Part 2 – Collector’s Edition (oraz do wersji standard pierwszej części, bo wersja CE szybko się wyprzedała). Wspomnieli też, że planują (ale jeszcze nie wszystko jest podpisane) wydanie pod koniec roku Endless Waltz Collector’s Edition (czyli kontynuacji Wing w postaci filmu i 3 OAV). Brzmi bardzo kusząco, a zdobycie kompletu to rzecz obowiązkowa, więc wyczekuję niusów. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest soundtrack do filmu Vampire Hunter D: Bloodlust na płytach winylowych od Tiger Lab. Pewnie niewielu z was pamięta, ale firma ta miała spory przestój po wydaniu swoich pierwszych czterech płyt, które były pakietem w ramach ich subskrypcji. Swoją drogą i tak mocno opóźnianego. W każdym razie ekipa przez długi czas milczała, by w końcu nas zaskoczyć wydaniem soundtracku dzisiaj omawianego. Dodajmy do tego, że nawet po nim pojawiła się przerwa do początku tego roku, w którym to firma ta się „odrodziła”, a konkretnie weszła w spółkę z innym wydawcą i machina ruszyła na pełnych obrotach. Wydają niesamowite pozycje, a już zapowiadają, że kolejny rok zwali nas na kolana. Nie wiem jak wy, ale myślę, że ponownie skuszę się na zamówienie subskrypcji (w tym roku tego nie zrobiłem i żałuję). Przejdźmy może do dzisiejszej recenzji, która będzie w dużej mierze zapożyczona z pewnego portalu (kmf), jednak tam została wykasowana parę lat temu.
Płyta zaczyna się mocnym uderzeniem – dosłownie. Charakterystyczne dla kompozycji grozy uderzenie o klawisze pianina przywodzi na myśl początek kompozycji złowrogiej. I taką dokładnie jest partytura z „Bloodlust” – jak na anime-horror przystało. „Opening” to zapowiedź gotyckiej, tajemniczej, poważnej i naprawdę mrocznej muzyki, której nie powstydziłby się żaden horror klasy A. Po „Opening” mamy pierwsze „muzyczne” spotkanie z braćmi Marcus – czyli pierwsze filmowe spotkanie grupy łowców wampirów z hordami bestii w pewnej opuszczonej wiosce. Utwór lekko podniosły, okraszony świetnym podkładem towarzyszącym pokazowi umiejętności drużyny Marcusa. Bezpośrednią kontynuacją tego utworu jest „Hunter D” – podobnie jak w filmie, zaraz po akcji łowców – pierwsze pojawienie się na ekranie tytułowego bohatera. Niespełna minutowy „Hunter D” to powoli „narastająca” muzyka, zakończona wreszcie puentą pojawienia się D w pełnej okazałości. Kolejny utwór to kolejna nowa melodia – gdy nasz główny bohater przemierza pustkowie z wielkimi, latającymi mantami – proponuję zwrócić uwagę na świetne skrzypce w tle i instrumenty dęte na pierwszym planie, oraz na zmianę klimatu po około 1. minucie trwania „Sandmantas / Rest Area” – na ponownie gotycki, złowrogi styl – doskonałe. A po połowie – świetne przyspieszenie. Gotycki jest również „Meier’s Pain”, a „Benge” to znany motyw braci Marcus przemieszany ze złowrogością. Ciekawie prezentują się cymbałki i bębenki w dalszej części utworu. Głośny i miejscami ciut chaotyczny jest „Village Of Barbarois” – towarzyszący przedstawieniu filmowego schronienia wszelkiej maści demonów i potworów, do którego przybywa D w poszukiwaniu Meiera. Natomiast „Grove” (jeden z braci Marcus, o nadnaturalnych zdolnościach, „szaleje” i sieje postrach w Barbarois) to piękna melodia, gdzie słyszalny jest motyw z „Sandmantas / Rest Area”, a na pierwszy plan wysuwa się piękny motyw skrzypcowy i ponownie instrumenty dęte. Warto nadmienić, że chaotyczne dźwięki pianina (i nie tylko pianina) to zabieg celowy i stosunkowo często spotykany w ilustracjach filmów grozy. A nawet jeden z podstawowych elementów takich ilustracji. Dalsze utwory to jakby kolaż i przemieszanie brzmień słyszalnych już wcześniej + nowe, jak zwykle rewelacyjne zabiegi muzyczne i instrumentalne. „Come Out You Coward”, „The Letter”, „Poke’s Story”, „Sunlight”, „Into The Trees”, „Caroline’s Revenge”, „The Bridge”, „Mortal Meier” – to znane z poprzednich utworów motywy, kawałki spokojniejsze przeplatane niepokojącymi fragmentami, szybsze i bardziej dynamiczne, pochodzące z trzymającej dech w piersiach filmowej akcji – wrażeń słuchowych nie zabraknie ani przez minutę. Znajdą się także momenty dramatyczne i pełne smutku (konkretnie „Leila’s Feelings”), zwyczajnie piękne elementy partytury pana D’Ambrosio. I tak aż do utworu numer 18 – kolejnego novum na krążku – „The Castle Of Chaythe”, czyli swoisty powrót do „korzeni” płyty – znów mocne wejście, znów demoniczny klimat, ale tym razem udoskonalony o niesamowite chóry, wciąż przyśpieszające i choć wydaje się to niemożliwe – jeszcze bardziej wzmagające klimat złowrogości. Zaiste doskonale to brzmi… Z kolei początek „The Rocket Hall” to ukłon w stronę starych horrorów – grany na mocno charakterystycznych organach, przywodzących na myśl instrumenty strunowe – piękna rzecz, która w dalszej „fazie” zmienia się (zabieg częsty na całej ścieżce) w śliczną, liryczną melodię, jednak dźwięk organów nie zanika – gdzieś w tle nadal „pobrzdękują”, tworząc niesamowitą otoczkę całości. „Hallucinations”, „Vampyra Missa” (bardzo podobny do „The Castle Of Chaythe” – lecz znacznie dłuższy i bardziej urozmaicony – sam nie wiem, która wersja lepsza…), „Charlotte’s Love” (drugi najsmutniejszy po „Leila’s Feelings” utwór na całej płycie), „The Ring”, „Outside The Castle” – po raz kolejny w większości kolaż gotyckiego klimatu, który towarzyszy końcowym wydarzeniom w zamku. I tak aż do „A Bit(e) Of Hope” – utworu, w którym zwyczajnie się zakochałem od pierwszego usłyszenia. To chyba właśnie tego utworu słuchałem najczęściej spośród całości (podkład towarzyszący końcowemu odlotowi statku Meiera – wraz z wybranką). Nie wiem czemu, ale naprawdę nie potrafię sprecyzować i przelać w słowa uczuć, które towarzyszą mi podczas każdorazowego odsłuchiwania tego fragmentu muzycznego… smutek, żal, nadzieja, mimo wszystko pewien optymizm… sam nie wiem… a może wszystkiego po trochu albo wszystko jednocześnie…? Ostatnim instrumentalnym utworem jest fortepianowy i lekko podniosły w drugiej części „The Promise” – czyli spełnienie pewnej obietnicy przez D oraz odjazd tytułowego bohatera w nieznane… Genialną całość kończy piosenka z napisów końcowych – „Do As Infinity – Tooku Made”. Jednego słowa wypada użyć, aby ją opisac – znakomita. I świetnie rozluźniająca po tak złożonej kompozycji. Co ciekawe – w niektórych wersjach filmu (różne kraje) tej piosenki nie ma podczas napisów końcowych – zamiast tego odgrywany jest długi, klasyczny kawałek w stylu „End Credits”, a złożony z najważniejszych i najlepszych fragmentów partytury.
Wstawiłem dzisiaj tę recenzję nie bez powodu – po pierwsze jest bardzo dobrze napisana, a po drugie w dużej mierze się z nią zgadzam (naniosłem drobne poprawki). Odnośnie do jakości tego wydania i nagrania za chwilę.
IMG_9363_wynik
Lista utworów:
  1. A1: Opening
  2. A2: Marcus Brothers
  3. A3: Hunter D
  4. A4: Sandmantas / Rest Area
  5. A5: Meier’s Pain
  6. A6: Benge
  7. B7: Village of Barbarois
  8. B8: Grove
  9. B9: Come Out You Coward
  10. B1: The Letter
  11. B2: Poke’s Story
  12. B3: Sunlight
  13. B4: Into the Trees
  14. B5: Caroline’s Revenge
  15. B6: Leila’s Feelings
  16. B7: The Bridge
  17. C1: Mortal Meier
  18. C2: The Castle of Chaythe
  19. C3: The Rocket Hall
  20. C4: Hallucinations
  21. D1: Vampyra Missa
  22. D2: Charlotte’s Love
  23. D3: The Ring
  24. D4: Outside The Castle
  25. D5: A Bit(e) Of Hope
  26. D6: The Promise
IMG_9364_wynik
Wydania Tiger Lab zazwyczaj (przynajmniej te pierwsze cztery) cechowały się gatefoldami (rozkładaną okładką) nawet przy jednej płycie. Wkładano tam osobno wkładkę lub zwyczajnie chcieli, by ładnie się prezentowały i mogli dzięki temu dodać jakąś dużą grafikę do środka. W przypadku tego wydawnictwa, mimo że soundtrack wymagał dwóch nośników, takiego rozwiązania nie dostaliśmy. Po zapytaniach do wydawcy uzyskałem informacje, że zwyczajnie nie mieli dodatkowej grafiki. Ciekawostką dla tych, którzy nie wiedzą, jest fakt, że wszystkie te rysunki z ich wydań są specjalnie na nie przygotowywane. Dla jednych to zaleta, bo mamy nowe grafiki, które w dodatku mają jakieś cechy wspólne, więc tworzy nam się jakiegoś typu seria, ale dla innych to kiepskie rozwiązanie, bo woleliby oryginalne. Co kto lubi. Mnie tam przypadł oto rozwiązanie do gustu.
IMG_9365_wynik
Soundtrack był wydany w dwóch wersjach. Różnił się kolorem płyt. Pomijając szumną nazwę tego bardziej unikatowego, nie wnosił on nic ciekawego, więc zdecydowałem się na edycję europejską, którą można czasem zdobyć naprawdę tanio. Pomijam już nawet kwestię potencjalnych kosztów importu. Pod względem jakości mamy tutaj utarty już schemat Tiger Lab, czyli jest bardzo dobrze. Wprawdzie polecam umyć sobie płytę, bo jest nieco naelektryzowana i łapie kurz, ale to w sumie nic nowego w przypadku płyt winylowych.
Podsumowanie: Kultowy soundtrack do niesamowitego horroru, którego polscy fani znają dzięki nieistniejącemu już Anime Gate. Tiger Lab dał nam możliwość nabycia tego klasyka w dodatku na płytach winylowych. Czarny nośnik w ostatnich latach staje się coraz bardziej popularny, a jego ekspansja nie ominęła ścieżek dźwiękowych do anime. Już powoli nie „musimy” brać co popadnie, a zacząć się zastanawiać i kupować wybrane pozycje, bo rynek się stale rozszerza (w tym roku jeszcze będą dwie pozycje od Anime Ltd, dwie na rynku japońskim, ze dwie od Tiger Lab, prawdopodobnie jedna od… ogólnie sporo). Wracając do tej pozycji z dzisiejszego wpisu, dajcie szansę. Jest ciągle dostępna w europie – można trafić tanio, więc czemu by nie skorzystać? To tyle na dzisiaj, miłego.